WEEKEND NAD PIŁAKNEM

Weekend 26-27 czerwca, zupełnie nie przypadkiem postanowiliśmy spędzić nad Piłaknem. A to dlatego, że Jacek kończył z Doro kurs Deep,zatem ja z Mariuszem postanowiliśmy porobić przy tej okazji kilka nurkowań a Irmina dołączyła czysto rekreacyjnie czyli plaża, książka i relaks. Na miejsce zajechaliśmy jakoś w okolicach północy w piątek. I mimo, że gps prowadził nas co najmniej dziwnymi drogami III i IV kategorii odśnieżania to do bazy AQUARIUS dotarliśmy bez problemów. Oczywiście tradycyjnie już odbyły się nocne polaków rozmowy i spać położyliśmy się jakoś po godzinie 2.DSC00532Nurkowanie nr. 101, jez. Piłakno, 22m/58′ AIR
Plan na sobotę był następujący: wstać koło 9, niespiesznie zjeść śniadanie po czym udać się w kierunku wody. Nad wyżej wspomnianą dotarliśmy coś w okolicach południa. Zabawa Jacka i Doroty na pierwszym nurkowaniu miała polegać (jak to na kursie deep) na dotarciu do 40 metrów i powrocie, a my z Mariuszem za nimi. Niestety plan się nie powiódł bo jakoś w okolicach 20 metra z kawałkiem w zespole kursowym padła latarka w związku z czym zawróciliśmy i popływaliśmy po płytszych oporęczowanych partiach jeziora.


Nurkowanie nr. 102, jez. Piłakno, 38m/54′ AIR
Po zjedzeniu obiadu i małej drzemce jakoś w okolicach godziny 17 udaliśmy się na drugie tego dnia (sobota) nurkowanie. Tym razem zespół kursowy wyposażony w nowe działające światło miał powtórzyć założony plan z nurkowania południowego czyli po poręczówkach na 40 metrów i wracamy. A my z Mariuszem – tak jak i w południe – mieliśmy czaić się za nimi.DSC00459No i się zaczęło – najbardziej dramatyczne nurkowanie w mojej podwodnej karierze – które zdecydowałem się opisać ku przestrodze innym.
Zaczęło się spokojnie, wszyscy raźnie ruszyliśmy po poręczówkach do naszego celu czyli okolic 40 metra. Po dotarciu na głębokość i odwrocie nawet nie wiem jak, kiedy i kto wzbudził osad z dna. W kilka sekund wizura z 3-4 metrów spadła do kilkudziesięciu lub nawet kilkunastu centymetrów. Cała sytuacja wydawałoby się, że nie jest niczym wielkim. Robiłem już nurkowania na 40 metrów na powietrzu, z dłuższym czasem dennym, zdarzało mi się wypływać z kłębów osadu dennego wzbudzonego przez partnurów lub pozostawionych przez innych nurków na szlakach. Jednak tym razem mój organizm zareagował inaczej i zupełnie niespodziewanie. W życiu nie pomyślałbym, że mogę się tak zachować i że tak zareaguję. I nawet przez myśl mi nie przeszło, że umysł i ciało w sytuacji ekstremalnej będą działać osobno, bez żadnej współpracy.
W jednej chwili zgubiłem zespół kursowy a później zgubiłem Mariusza i poręczówkę. W ułamku sekundy, nie wiem skąd, przyszedł strach i panika, które potęgowały narkozę azotową a ta potęgowała jeszcze bardziej uczucie strachu. Koło się zamknęło i zaczęło samo napędzać. Umysł kazał sytuację opanować, choćby wznieść się nad kłęby wzbudzonego osadu, ale narkoza sprawiała wrażenie przylegania do dna, oddech stawał się coraz szybszy i głębszy. Wiedziałem, że muszę się uspokoić, wiedziałem, że mam wystarczająco gazu żeby się bezpiecznie wynurzyć i wiedziałem, że muszę spowolnić i uspokoić oddech. Ale nie mogłem. Odruch spowodował, że zacząłem płynąć wzdłuż podnoszącego się stoku ale to nie pomagało spowolnić oddechu, a go przyspieszało. Do tego stopnia, że nie mogłem już złapać kolejnego. Oczywiście oddychałem ale wzięcie oddechu nie powodowało ulgi a raczej wrażenie duszenia się. Ciężko to wytłumaczyć i opisać ale takie miałem odczucia. Dałem spokój, zatrzymałem się, wbiłem końcami płetw w dno, wypuściłem ciut gazu ze skrzydła i położyłem. Ulga była natychmiastowa, powoli zwężone dotąd pole widzenia się rozszerzyło, oddech uspokoił i znów czułem, że mogę robić to o czym myślę. Niewiele pamiętam z całego zajścia ale zapamiętam jasny kamyk, który miałem przed oczami, mój punkt odniesienia na który świeciłem. Sprawdziłem manometr: 120 bar w twinie. Spoko. Spojrzałem na komputer: czas denny coś około 24 minut. Szybkie liczenie i w głowie mam już plan na przystanki. Rozejrzałem się dookoła, znalazłem nachylenie dna i zacząłem płynąć ku górze. Zacząłem myśleć o Mariuszu, co z nim, jednak wiedziałem, że po zgubieniu poręczówki, utracie wizury, rozdzieleniu się i kilku minutach osobno na dnie szanse na znalezienie się były raczej marne. Dobrnąłem powoli do 20 metra, zatrzymałem się i strzeliłem bojkę: jeśli ktoś się wynurzy wcześniej będzie wiedział gdzie jestem. Zacząłem powolną drogę powrotną do domu, nie spiesząc się, kontrolując gaz i czas zrobiłem deco w toni. Na szóstym metrze pomimo, że teoria ratio deco już mnie wypuszczała na powierzchnię odstałem jeszcze 3 minutowy przystanek nakazany przez komputer a od 5 metra wynurzałem się 1 m/min. Powierzchnia. Widzę Jacka i Dorotę, pytam o Mariusza, krzyczą, że już jest przy pomoście. Odetchnąłem.
Narkoza złoiła dupę porządnie, jak się okazało nie tylko mi. Dla wszystkich nie było to najlepsze nurkowanie. Za to okazało się bardzo cenną lekcją. Na własnej skórze przekonałem się co to narkoza azotowa, panika i strach. Poczułem jak złudne jest wyobrażenie nad kontrolowaniem siebie i swoich reakcji kiedy się wpadnie w panikę. I po trzecie, zobaczyłem, że aby wpaść w panikę wcale nie musi się wydarzyć coś strasznego. To niewytłumaczalne ale przychodzi nagle i bez wcześniejszych objawów.DSC00537Wieczorem tego dnia zrobiliśmy sobie ognisko z kiełbaskami i piwkiem, żeby odreagować stres, odetchnąć i pogadać o wszystkim i o niczym. W miarę dołączania do nas kolejnych ludzi tematy zeszły na patriotyczno-polityczne i trzeba było pochować wszelkie ostre narzędzia okołogrilowe.

Nurkowanie nr. 103, jez. Piłakno, 20m/39′ AIR
Niedziela zaczęła się świetną pogodą. Ciepło, bezchmurnie, słonecznie. Aż miło było wyjść spod trzech kołder z zimnego, nieogrzewanego pokoju 🙂 Po śniadaniu i kawie Jaca ustalił z chłopakami z bazy, że weźmiemy łódkę i podrzucą nas na przeciwległy brzeg jeziora gdzie zanurkujemy na wraku żaglówki i podwodnej wyspie. Na wraczek spadliśmy po opustówce, pokręciliśmy się wkoło kilka minut i zaczęliśmy powoli wypłycać w kierunku wyspy. Ani żaglówka ani wyspa jakoś specjalnie szałowe nie były (żaglówka nawet nie miała masztu) ale zawsze to fajniejsze niż wycieranie się po poręczówkach i oglądanie mułu na dnie. Kolorowo i roślinnie zrobiło się kiedy dopłynęliśmy do wierzchołka podwodnej góro-wyspy gdzie rosły jakieś czerwone krzaki. Weekend udany zwłaszcza towarzysko, chociaż nurkowo też, nie licząc feralnego nurkowania 🙂DSC00577Bazę AQUARIUS nad Piłaknem polecam ale jeśli macie tam zamiar nocować to zabierzcie dres do spania, bo w nocy jest w pokojach zimno.
Gratulacje dla Doroty, która ukończyła kurs Deep na kolejnym niedzielnym nurkowaniu, kiedy my już odjechaliśmy do domu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s