„Marty, whatever happens, don’t ever go to 2020”
Znacie ten cytat z filmu „Powrót do przyszłości”, który ktoś sprytnie wykorzystał w popularnym w rzeczonym roku memie?
Rok kończący drugą dekadę XXI wieku zapisze się na kartach historii jako rok pandemii Covid-19, przez którą świat wstrzymał oddech. Tego roku zmieniło się wiele, ludzie przestali podróżować na skalę, jaka miała miejsce dotychczas. Strach przed zachorowaniem i obostrzenia wprowadzane przez rządy większości państw wpływały na plany wakacyjne wielu ludzi. Widmo spędzenia urlopu we Władysławowie padło i na nas.
Tegoroczne wakacje planowaliśmy spędzić w Toskanii, jednak gdy Włochy stały się jednym z największych ognisk zachorowań na kontynencie, naturalnym stało się, że jednak nici z włoskich wakacji. Urlop postanowiliśmy zatem spędzić znowu w Chorwacji. Tym razem w części, w której nie byliśmy nigdy. Wybór padł na półwysep Istria, a dokładniej na jego południową część i miasto Pula.
Głównie było to podyktowane tym, że jeżeli na terenie Europy zostanie ogłoszone zamknięcie granic to relatywnie szybko damy radę wrócić do Polski i tu odbyć ewentualną kwarantannę.
WŁOSKIE KLIMATY
Marzyły nam się Włochy, a Istria taką namiastkę Italii nam dała. Wszystko przez setki lat, kiedy to półwysep znajdował się pod wpływami Rzymian, Republiki Weneckiej a w pierwszej połowie XX wieku – Włoch. I te włoskie klimaty możecie dostrzec chociażby w architekturze.
ZAKWATEROWANIE
Przyznacie sami, że „Resort Horizon & Splendid” brzmi dostojnie, a podkręcone foty z internetu, zrobione pod odpowiednim kątem i przy odpowiednim oświetleniu wywołują gęsią skórkę na myśl o zbliżającym się pobycie w jakże luksusowym miejscu.
W rzeczywistości resort „Horizon” okazał się takim ośrodkiem wczasowym „Horyzont” jaki moje pokolenie pamięta ze swych młodzieńczych lat, gdy popularny był wypoczynek z Funduszu Wczasów Pracowniczych.
Resort położony jest w południowej części Puli na niewielkim półwyspie, nieco na uboczu. Składa się z części hotelowej oraz domków, mieszczących po kilka apartamentów, położonych w otoczeniu drzew. Początkowo zarezerwowaliśmy pokój w części hotelowej ale po przyjedzie na miejsce dopłaciliśmy aby zakwaterować się w domku położonym kilka metrów od szumiącego morza. Nie żałowaliśmy zmiany, domek był czysty a jego położenie z dala od części hotelowej gwarantowało ciszę i spokój podczas pobytu.
PULA
Zwiedzanie Puli zaczęliśmy od wizyty na miejskim targu. W zabytkowym budynku kupicie owoce morza a w parku obok, schowane w cieniu drzew są stragany ze świeżymi arbuzami, brzoskwiniami i winogronem.
Mijając Łuk Sergiusza wchodzimy do zabytkowej części miasta, kierując się na wzgórze, ku twierdzy weneckiej. To XVII -wieczny zamek, z murów którego możecie podziwiać panoramę miasta. Obecnie w jego murach znajduje się galeria, wystawy czasowe a niekiedy mają tu miejsce koncerty.
Szukając chwili wytchnienia od palącego słońca wchodzimy do kościoła i klasztoru Św. Franciszka. Pierwsza niespodzianka – hodują tu żółwie. Młode są jeszcze zamknięte w klatce ale stare, dorosłe osobniki spacerują sobie dostojnie po klasztornym dziedzicu. Trzeba uważać aby ich nie zdeptać.
Była strawa dla ducha, teraz czas by posilić ciało. Po modlitewnej kontemplacji i odśpiewaniu pieśni, prosto z klasztoru udaliśmy się na pysznego burgera z tuńczykiem do „Hook & Cook”.
Przed nami ostatnia ale i największa atrakcja Puli – Amfiteatr. To chyba najbardziej znana i rozsławiona w świecie budowla w tym mieście. Znajdziecie ją praktycznie na każdym gadżecie, który można tam kupić, począwszy od magnesów na lodówkę a na koszulkach skończywszy. Miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia.
Po zakupieniu biletów, wchodzimy na spaloną słońcem arenę. Jest pora obiadowa i słońce nieźle daje się we znaki. Wyobrażam sobie jak w taki skwar musieli czuć się ludzie, występujący na tej arenie wieki temu.
Warto zaznaczyć, że Amfiteatr w Puli to nie tylko arena i widownia. Koniecznie zajrzyjcie do podziemi: oprócz eksponatów znajdziecie tu również przyjemny chłód.
Do zabytkowej części Puli wpadaliśmy jeszcze kilkukrotnie na wieczorne spacery.
NURKOWANIE
Będąc w Puli nurkowałem z centrum nurkowym Hippocampus. Położone jest ono na terenie kampingu na niewielkim półwyspie Stoja oddalonym o jakieś cztery kilometry od centrum Puli. Na nurkowanie bez problemu umówicie się poprzez aplikację WhatsApp, co daje pewność, że będziecie mieli miejsce na łodzi.
Budynek centrum mieści się jakieś 200 metrów od przystani, gdzie zacumowana jest łódź, więc wszystkie graty po naszykowaniu trzeba przetransportować na specjalnym wózku do mariny. Stąd wypłyniecie w morze, ponieważ tzw. home reef przy centrum nie oferuje zbyt wiele do zobaczenia. W centrum mają nitroks.
GALEBOVE STIJENE
Miejsce, które z pewnością zasługuje aby je zobaczyć. Na mapach Google i internetowych stronach miejsce to opisane jest również jako Seagull’s Rocks. Którąkolwiek nazwą będziecie się kierować i tak traficie nad zatoczkę z krystalicznie czystą wodą nad którą wznoszą się skalne klify. Kawałek od plaży, na której możecie fajnie spędzić dzień, znajduje się słynna jaskinia. To z jej sklepienia amatorzy skoków do wody oddają swoje salta.
Do jaskini można wpłynąć tylko od strony morza, nie dostaniecie się tam w żaden inny sposób. Stąd warto zabrać ze sobą maskę, płetwy i fajkę do snorklingu. No i koniecznie aparat.
Skomentuj