Karpacz był dla nas małym przerywnikiem od rzeczywistości. Kilkudniową pauzą od tego czym żyliśmy przez ostatnie miesiące. Kilka dni zaplanowanych w okolicach Bożego Ciała zdawało się być niewielką zapowiedzią wakacji.
Do centrum Karpacza mieliśmy trochę ponad 2 kilometry, więc niespieszny spacer pozwalał rozruszać kości przed wyprawą na szlak. Te dwa kilometry to również gwarancja, że po wyjściu z hotelu nie zaatakują Was czyhające na przyjezdnych stragany z badziewiem, czy wszelkiej maści „atrakcje” znane z popularnych miejscowości turystycznych. Tak, turystyczne centrum Karpacza obfituje w stragany przyklejone do chodnika po obu stronach ulicy. Jeśli już chcecie wydać pieniądze i przywieść sobie coś z urlopu, to lepiej udajcie się do sklepu z ręcznie wyrabianymi pamiątkami prowadzonego przez Ulę i Piotra (www.piotrula.pl). Znajdziecie tam ręcznie wykonane, różnego rodzaju ozdoby z drewna czy ceramiki. Śliczne i estetyczne. I właśnie takie inicjatywy warto wspierać.
Te kilka dni nie pozwoliło nam nacieszyć się wszystkimi atrakcjami okolicy. Poza odpoczynkiem w Karpaczu udało nam się zwiedzić czeskie skalne miasto Adršpach i wyruszyć na szlak prowadzący na Śnieżkę.
Adršpach to takie czeskie Błędne Skały (o których pisałem tutaj), tylko dużo większe. Jeśli odwiedziliście już nasze rodzime Błędne Skały to koniecznie musicie jechać do Czech. Adršpach jest ogromne, zupełnie inne formacje skalne, zupełnie inna skala. Tu nie musicie się przeciskać przez wąskie przejścia. Tu jest znacznie szerzej ale za to skały są wyższe i czeka Was wspinaczka. Droga nie jest specjalnie trudna. Oczywiście, lepiej na wędrówkę założyć buty trekkingowe ale jeśli macie zwykłe trampki to w Adršpach też w nich dacie radę.
Dużym plusem jest fakt, że wizytę w Adršpach możecie ogarnąć bezgotówkowo. Z Polski do Adršpach dojedziecie drogami lokalnymi, więc nie potrzebna będzie winieta, za parking zapłacicie kartą w automacie, podobnie jak za wejściówki do samego Skalnego Miasta.
Kolejny nasz wypad w teren to próba zdobycia chyba najsłynniejszego szczytu Karkonoszy – Śnieżki. Wyruszyliśmy po śniadaniu, w piękną słoneczną pogodę, która niestety, w miarę postępu naszej wspinaczki pogarszała się.
Wchodziliśmy przez Betonowy Most, szlakiem, który przed Schroniskiem nad Łomniczką łączy się z Głównym Szlakiem Sudeckim. I szło nam całkiem dobrze, póki nie załamała się pogoda, dosłownie kawałek przed Domem Śląskim. Ksaw chyba się trochę wystraszył stromego podejścia (które prawie całe pokonał), mnie dopadły jakieś duszności, a silny wiatr i zbierające się nad głowami ciemne chmury tylko utwierdziły nas w decyzji by atak szczytowy przełożyć na inną okazję. Co śmieszne, jak już trochę zeszliśmy to pogoda się poprawiła i znów wyszło słońce. Trudno, będzie pretekst aby wrócić do Karpacza i spróbować wejść na Śnieżkę jeszcze raz.
Ważne: Śnieżka to Karkonoski Park Narodowy, więc nie zapomnijcie kupić biletów wstępu przed wejściem na szlak. Można to zrobić również przez internet.
Film z naszego wyjazdu tutaj.
W Karpaczu byłem ponad 10 lat temu, po wpisie chyba trzeba będzie tam się wybrać jeszcze raz…ale niektóre rzeczy jak widać nie zmieniły się 😉