WSZYSTKO CO LATA KIEDYŚ SPADNIE

Dziś chcę Wam opisać moją „przygodę” z „dronami”. Temat bezzałogowych statków powietrznych wraca w mediach nagminnie ostatnimi czasy. Praktycznie nie było tygodnia aby media nie trąbiły o przypadkach gdy drony wlatywały w przestrzeń powietrzną zarezerwowaną dla samolotów, pojawiały się nieopodal lotnisk a tym samym stwarzały zagrożenie dla komercyjnego ruchu lotniczego. Cóż, ludzi bez wyobraźni nie brakuje.
Jeśli śledzicie blog to pewno widzieliście film jaki nagrałem dronem nad Sochaczewem. A po nim nastała długa cisza. A wszystko przez awarię mojego bezzałogowca.
KAC_6234Swój pierwszy bezzałogowy statek powietrzny kupiłem w połowie marca tego roku a wybór padł na produkt DJI, model Phantom 2 Vision Plus. Zacząłem od lotów w szczerym polu, tak aby nie stwarzać zagrożenia i mieć ten komfort psychiczny, że jak coś pójdzie nie tak to nikomu nie stanie się krzywda. Poza tym nie lubię próbować nowych rzeczy – a taką z pewnością było dla mnie pilotowanie zdalnie sterowanego modelu – na oczach gapiów. W międzyczasie ukończyłem kurs na operatora UAV, zdałem egzamin państwowy i cały czas trenowałem na różnych modelach. KAC_6217Tamten majowy wieczór był piękny. Ciepłe, pomarańczowe słońce zachodziło na tle bezchmurnego błękitnego nieba. Słowem idealny kadr. Wtedy nie miałem zamiaru nigdzie latać, ot po prostu chciałem wzbić się w górę by zrobić kilka zdjęć. Wszystko odbyło się zgodnie ze sztuką: baterie drona, kontrolera oraz wi-fi extendera były w pełni naładowane, uruchomienie urządzeń nastąpiło zgodnie z procedurą, do tego kalibracja kompasu i oczekiwanie na sygnał z satelit GPS. Dron „złapał” ich sześć. Można startować.
Wzbiłem się w górę na wysokość jakichś 30 metrów i gdy obracałem dronem aby wykadrować ujęcie na ekranie smartfona ukazał się komunikat: “Phantom connection broken”. Uniosłem wzrok i zobaczyłem, że dron zaczyna oddalać się ode mnie. Cały czas trzymał wysokość, był stabilny ale nie reagował na ruchy drążków kontrolera. Na spokojnie przełączyłem przełącznik S1 w tryb Return To Home. Procedura działała już wcześniej podczas testów drona i innych lotów. Według moich ustawień powinien się on wznieść na 40 metrów po czym wrócić nad miejsce startu i bezpiecznie wylądować. Jednak tak się nie stało. Phantom (cały czas trzymając wysokość) coraz szybciej się ode mnie oddalał aż zniknął z zasięgu wzroku za pobliskim blokiem. Wtedy zacząłem się denerwować. Zero podglądu z kamery drona na smartofnie (cały czas wyświetlał komunikat “Phantom connection broken”, zero reakcji na drążki kontrolera i co najgorsze – tryb RTH się nie aktywował. Panika !
Chwilę później dron pojawił się zza bloku, z jego drugiej strony. To były sekundy, leciał o wiele za szybko gwałtownie zniżając lot aż uderzył o inny pobliski parterowy budynek. Zostało z niego niewiele. Połamane śmigła, pęknięta obudowa, gimbal i kamera wygięte w „chińskie osiem”.
Szczęściem w nieszczęściu było to, że dosłownie sekundę przed uderzeniem dron wysłał na smartfona obraz z kamery wraz z parametrami lotu.
IMG_0033Nikomu nic się nie stało ale dron nadawał się już tylko na złom. Kilka tysięcy złotych można było wyrzucić do kosza.
Ponieważ dron był ciągle na gwarancji przygotowałem opis całego zdarzenia, powyższy zrzut ekranu z aplikacji na smartofnie oraz kopię mojego świadectwa kwalifikacji wydanego przez ULC i wraz z wrakiem wysłałem do sklepu w którym zakupiłem drona, a ten do serwisu DJI.
Jednoznacznej odpowiedzi z serwisu co do przyczyny awarii nie dostałem ale myślę, że uratowała mnie przygotowana dokumentacja i moja reklamacja została uznana za zasadną.
Poniżej kilka faktów, które świadczą o awarii urządzenia:
– pomimo komunikatu o straconym połączeniu z dronem nie aktywował się tryb Return To Home,
– zgodnie ze specyfikacją DJI maksymalna prędkość Phantoma to 15 m/s a na zrzucie ekranu z aplikacji widać 17,3 m/s, ewidentnie nie była to prędkość kontrolowana przez aparaturę sterującą,
– podobnie sprawa się ma z wysokością: na zdjęciu widać, że dron jest na wysokości drzwi parterowego budynku a parametry lotu wskazują 14,4 metra,
– wirniki pracowały więc upadek nie jest spowodowany awarią któregoś z silników. Dron jest pochylony w przód co wskazuje, że tylne wirniki pracują i unoszą tył, dodatkowo jeden przedni, pracujący wirnik jest w kadrze. Kątomierza w oku nie mam ale ramię wirnika widoczne w kadrze również zdaje się być wychylone więcej niż 35 stopni (według producenta aż tyle maksymalnie może wychylić się dron).
IMG_0736
IMG_0737Czy obrażać się na DJI? Raczej nie. Dron to zaawansowana elektronika i w dodatku dość nowa technologia. Awarie się zdarzały i zdarzać będą. Jedyne o co mogę się obrażać to czas rozpatrywania reklamacji. Siedem tygodni to zdecydowanie za długo i ma się nijak do dwutygodniowego terminu kiedy to sklep musi dać klientowi odpowiedź co do statusu złożonej reklamacji.
Zdaję sobie sprawę, że DJI jest obecnie jednym z najpopularniejszych producentów dronów na rynku i pewno nie ogarniają zarówno produkcji (na Phantoma 3 też czekałem cztery tygodnie) jak i serwisu. Jednak warto by przy posiadanym kapitale, DJI zdecydowało zainwestować nieco w dział obsługi klienta i serwis. Rzetelna informacja przekazana użytkownikowi drona w odpowiednim czasie to klucz to dobrych relacji. Bo najgorsze to mieć wrażenie, że jest się ważnym dla producenta tylko do chwili zakupu i zapłacenia kasy.
Tak czy inaczej, jeśli znaleźliście się w podobnej sytuacji to nie poddawajcie się i walczcie o swoje prawa.
Liczę również, że ten wpis otworzy nieco oczy i pobudzi wyobraźnię tych z Was, którzy myślą, że wiedzą już wszystko, mają ogromne doświadczenie a podczas lotu nic ich nie zaskoczy i nie ma co się przejmować przepisami oraz sprawami bezpieczeństwa. Tak na prawdę to aż technika i tylko technika. Nigdy nie wiesz kiedy sprzęt ulegnie awarii a ta doprowadzi do większego nieszczęścia.
Nikt za Was myśleć nie będzie wiec cała odpowiedzialność spoczywa na Was.
Bezpiecznych lotów.

2 Comments

Add yours →

  1. Świetna sprawa 😀 Sam sobie takiego kupuję !

  2. Fajnie napisane, sporo wiedzy. Dodałbym jeszcze jeden punkt, który może uchronić naszą zabawkę – przed wzbiciem się w powietrze warto sprawdzić aktywność słoneczną, burze na słońcu potrafią dość mocno zaburzyć działanie GPS i później mamy takie „kwiatki” jak powyżej…
    Aktualizowany co 3 godziny wykres znajdziemy pod adresem: http://www.n3kl.org/sun/images/noaa_kp_3d.gif

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s