Do Pafos ruszyliśmy z samego rana przemierzając prawie 200 km odcinek autostradą. W miarę upływu kilometrów lewostronny ruch stawał się coraz bardziej normalny, jakbym jeździł tak zawsze. Na miejsce dojechaliśmy około godziny 10. Słońce coraz bardziej dawało się we znaki. Zaparkowaliśmy pikaczento i zaopatrzeni w zapas wody ruszyliśmy ku czasom starożytnym.
Prawie na końcu promenady w Pafos, po prawej stronie znajduje się wejście na rozległy teren gdzie w wyniku prac archeologicznych odkryto starożytne wille, których podłogi zdobione są misternie ułożonymi mozaikami. Największa znajduje się w Domu Dionizosa. Ma aż 2000 m2!
Teren jest dość rozległy więc obejście całości trochę czasu zajmuje i polecam to jedynie najwytrwalszym i najbardziej zainteresowanym starożytną architekturą. Dla większości będą to zwykłe ruiny dlatego poza mozaikami resztę można sobie odpuścić.
W okolicach południa zalegliśmy w jednej z portowych knajpek na obiad. Jedzenie dobre, ceny przyzwoite a widok na promenadę i morze bardzo miły.
Następnie pojechaliśmy zobaczyć Groby Królów. Nazwa miejsca wprowadza w błąd bo na Cyprze żadnych królów nie było a we wspomnianych grobach chowano bogatych mieszkańców wyspy.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie według mitu z piany morskiej wyłoniła się Afrodyta. Idealne miejsce by ochłodzić się w wodzie w upalny dzień. Zanim jednak zeszliśmy na plażę, zatrzymaliśmy się przy jednym z punktów widokowych by zrobić kilka zdjęć.

Niesamowite zdjęcia, szczere gratulacje!
Fajnie byłoby kiedyś dojść do takiej wprawy 😉