Dziś zabieram Was na koncert Diany Krall promujący Jej najnowszą płytę „Glad Rag Doll”. W miniony piątek dowiedziałem się, że została mi przyznana akredytacja foto i jako jedyny bloger w Polsce mogłem udokumentować na zdjęciach warszawski występ Diany. Zatem zapraszam do obejrzenia zdjęć z tego wydarzenia.
Najnowszą płytą wokalistka nawiązała do Ameryki lat 20-stych i ówczesnych klubów muzycznych. Scenę zakrywał czerwony dywan, w rogu stało stylowe pianino i patefon, nad wszystkim górował podświetlany księżyc rodem z burleski a za Dianą i zespołem wyświetlane były stare filmy. Przenieśliśmy się w czasie.
To był istny wodewil. Diana zaczerpnęła z ówczesnej twórczości, by niejako tymi aranżacjami oddać hołd i wskrzesić pamięć o artystach z początku XX wieku. Większa część zagranych podczas koncertu utworów pochodziła z najnowszego albumu a koncert zagrany był fenomenalnie. Gitarzyści nadawali mocnego, niemal rockowego sznytu aranżacjom, perkusista wyczyniał cuda przy perkusji a kontrabasista niskimi dźwiękami nadawał niepowtarzalne tło utworom.
Ale moim zdaniem najlepsze nadeszło w połowie koncertu kiedy na scenie została sama Diana i zasiadłszy przy pianinie pokazała, że jest artystką światowego formatu. Lekkość z jaką sobie przygrywała i jej chrypka robiły niesamowite wrażenie i czarowały publiczność aż do ostatniej nuty, która powoli wybrzmiewając znikała w ciemności sali koncertowej. To właśnie prawdziwa magia jazzu.

Skomentuj